Podcast: Download

Poniżej znajduje się maszynowa transkrypcja audycji (bez redakcji).
Jest piątek, godzina dziewiąta, 19 września 2021 roku. Ja jestem Bartek, a wy słuchacie audycji Raport o stanie świata w podcaście Kapok.
Dla tych, którzy nie mają czasu, żeby odsłuchać wszystko, podam skróconą wersję audycji. W jakim stanie znajduje się obecnie świat? Otóż mogłoby być lepiej.
Był taki wierszyk kiedyś Ewy Przybylskiej, pomieszczony zresztą w podręczniku dla klasy pierwszej, w czasach, kiedy ja pobierałem nauki w socjalistycznej szkole. Zwał się on „Latem” i szedł tak:
Boso bolek,
mama, tato,
boso Bobik
bo to lato.
Boso mama,
boso tata
i motylek
boso lata.
Otóż urządziłem sobie takie bose lato. Chodziłem boso zarówno w domu, jak i w pracy, co nie jest szczególnie dużym wyzwaniem w moim przypadku. Chociażby z tego względu, że pracuję z domu, więc jakby nie musiałem się martwić o tym, co nosić w biurze. Chodziłem boso zawsze wtedy, kiedy mogłem. W ostatni weekend wyciągnąłem skarpety z pewnym zdziwieniem, no ale musiałem założyć, bo trzeba było założyć pełne buty, bo jechaliśmy do lasu na spacer, jeździmy sobie jakiś czas do lasu na spacer i to były w zasadzie jedne z nielicznych dni tego lata, kiedy faktycznie zakładałem skarpety, bo próbowałem chodzić w sandałach po lesie, ale nie jest to do końca najlepszy pomysł. Natomiast wszędzie indziej sandały nadawały się świetnie. W domu, na ogrodzie, czy to po trawniku, czy po podjeździe boso chodzić można. Nawet popuszczać drona zdarzało mi się wyjść nad rzekę w klapkach, bo to było dobre lato na chodzenie w ten sposób. Oczywiście chodzenie boso zbiera też swój haracz. Zszedł mi jeden paznokieć po tym, jak przyłożyłem stopą o schody. O schody zresztą przyłożyłem stopą kilkukrotnie, jak się mam sobie kapcie bądź buty, to jest inaczej, jak się chodzi na bosaka, to bywa bardzo smutno. Nie jestem do końca pewien, czy przypadkiem nie złamałem sobie kolejny raz jednego z palców, ale tym razem machnąłem ręką na wizytę w pobliskim zakładzie od składania kości, zwłaszcza, że jak poprzednio pojechałem tam ze złamanym palcem, to lekarz powiedział, no proszę pana, w gips tego nie włożymy, proszę go oszczędzać i tyle, samo się zrośnie. Stwierdziłem więc, że skoro samo się zrośnie, to się samo zrośnie, w związku z tym nie wiem, czy miałem złamany palec.
Ale innym razem drugą stopą zaczepiłem na schodach wejściowych od taśmy antypoślizgową, którą zdążyłem właśnie przykleić. A to taka taśma antypoślizgowa z cyklu tych tradycyjnych, czyli w zasadzie trochę jakby papier ścierny. Zdarłem sobie cały jeden palec z wierzchu w bardzo niefortunnym momencie, bo to był akurat dzień przed wylotem na wakacje na Kretę. No łatwo jest jakby dojść do wniosku, że skoro jedzie się nad morze, w dodatku całkiem fajne morze, to człowiek będzie w tym morzu spędzał trochę czasu. A wszyscy z Was, którzy mieli kiedyś jakieś rany, mogą zrozumieć, że jak się siedzi w wodzie, to się goi powoli. Nawet jeżeli woda jest słona i trochę tam przypali, zdezynfekuje, to bardzo długo minęło, zanim udało mi się z tego wyjść.
Jednak chodzenie boso, gdzie się tylko da, jest dobre na głowę. Człowiek ma takie poczucie, że jest tak jak dawniej. Kiedyś dużo chodziliśmy na bosaka jako dzieci. Kiedyś w ogóle dużo jako dzieci chodziliśmy. Teraz głównie jeździmy wszędzie. Teraz dużo siedzimy w domu. Kiedyś byliśmy istotami żyjącymi na zewnątrz. Outdoorowymi, że tak powiem. Człowiek wychodził, brał rower, nie brał roweru, szedł, jechał, cokolwiek, nie siedział w domu. Teraz wszystko zachęca nas do tego, żeby w domu siedzieć i to jest bardzo niedobre pod wieloma względami. Wiele rzeczy jest niedobre obecnie na świecie. Niektóre doskwierają mi bardziej, niektóre mniej.
Z takich rzeczy, które na przykład przeszkadzają mi organicznie jest to, że lato to jest zawsze sezon na kurki. Kurki są bardzo dobre. Bardzo lubię kurki. Nie mam na myśli drobiu, tylko te takie grzybki, kurki. Był taki skecz młodego Stuhra kiedyś, gdzie też o tym było. W każdym razie co roku czekam, aż zacznie się sezon na kurki. W tym roku były one od początku bardzo drogie. Dużo droższe niż rok temu, co było nieprzyjemnym zaskoczeniem, ale nie po to spędzam w pracy codziennie po kilka godzin, żeby nie stać mnie było na kurki. Ale drugim nieprzyjemnym zaskoczeniem było, że w zasadzie poza początkową fazą te kurki nie były do końca dobre. To są takie grzybki, które nawet jak się je usmaży, udusi, różne są sposoby ich przyrządzania, ja najczęściej duszę rzeczy, to one nadal są takie trochę twardawe, chrupkie jakby człowiek zagryzł gumę do żucia. Oczywiście porównanie jedzenia do gumy nie jest dobre, ale wydaje mi się, że wiecie o co mi chodzi. A w tym roku kurki były takie miękkie, jakby sflaczałe. Zachowywały się tak jak rzeczywistość. Nie były wcale dobre. Dużo rzeczy się zmieniło, wiele rzeczy zgubiliśmy.
Od jakiegoś czasu próbuję znaleźć sposób na wymianę części w moim fotelu z Ikei. To jest taki standardowy, biurowy fotel. Teraz mam podłokietnik owinięty samowulkanizującą taśmą do naprawy hydrauliki, no bo musiałem jakoś go spiąć. Dzwoniłem do nich, pisałem, nawet zaczepiłem na social mediach kwaterę główną po szwedzku. Zupełnie jakbym umiał pisać po szwedzku. Ale nie mają części zamiennych.
Firma, która tak bardzo chwali się swoją ekologicznością i całą resztą, nie ma części zamiennych. Usłyszałem, że wie Pan, jak Pan gdzieś trafi kiedyś na zwrotach, to może Pan ze zwrotów kupić. A tak to może Pan sobie kupić cały duży fotel. Mam zniszczony jeden podłokietnik, bo drugi nadal jest dobry. Trochę pościerany, ale jest dobry. Może sobie Pan kupić cały fotel do dupy z takim mierzem.
Zupełnie w drugą stronę okazało się, że na przykład firma Braun, której golarki bardzo lubię i w zasadzie przez całe życie, a mam już lat 47 z układem, używałem golarek firmy Braun. Mówimy o elektrycznych, bo jeśli chodzi o takie z żyletkami, że się można porżnąć na ryju i skrwawić ładnie, to używam Wilkinson Sword. Mam, dosyć długo mam aktualną golarkę Brauna, chyba od około 10 lat, a być może nawet więcej. Wydaje mi się, że może nawet więcej. Trudno jest mi powiedzieć, bo człowiek nie do końca przywiązuje wagę do takich wydarzeń. Na przykład chomiki, które są w domu, to mam taki plik, w którym mam zanotowane kiedy dany chomik się w domu pojawił i kiedy dany chomik przestał się w domu pojawiać. Ale nie będę używał tego golarek. Natomiast jest to na pewno więcej niż 10 lat, stosunkowo tani model.
Zniszczyła mi się siatka, ta folia goląca. Takie rzeczy się zdarzają. Odkąd pamiętam, takie rzeczy w golarkach się zdarzały, bo pamiętam, że mówię mu ojcu, przydarzyło się coś takiego w czasach, jak ja się jeszcze nie goliłem. No i co? Wszedłem na pierwszy z brzegu supermarket elektroniczny online, znalazłem model. Chwilę to trwało, ale był dosyć dobrze opisany i na korpusie, i nawet numer części był opisany na korpusie golarki. I za nieduże pieniądze kupiłem sobie części zamienne do czegoś, co od wielu lat nie jest już produkowane. Bardzo chciałbym, żeby inne firmy też w ten sposób postępowały, także wielkie brawa dla Brauna.
Natomiast rynek w ogóle robienia zakupów zrobił się naprawdę okropny. Wchodzenie do sklepów stacjonarnych, jeżeli to nie są sklepy z ciuchami, albo z butami, albo ewentualnie księgarnie, zaczyna być zupełnie bezużyteczne. Ogólnie sklepy z elektroniką.
Przychodzę, macie drukarki? Tam są dwie na wystawie. A to wszystko, co macie? No, resztę może Pan sobie przez internet obejrzeć. No, ale ja nie chcę sobie oglądać rzeczy przez internet.
Poszedłem ostatnio do sklepu fotograficznego. W sklepie fotograficznym mieli tylko Instaxy. Może Pan sobie przez internet obejrzeć? Nie, nie chcę sobie obejrzeć przez internet. Przyszedłem do sklepu fotograficznego kupić aparat fotograficzny. Chcę go wziąć do ręki, pomacać, zobaczyć jak działa mu kółko i jak głośny jest. Nie zrobię tego przez internet. Nie będę zamawiał towaru tylko po to, żeby go potem odesłać. Jest to, kurwa, głupie. Strasznie, strasznie mi to doskwiera.
Jest wiele rzeczy, które mi doskwiera, a głupota, szczególnie głupota ludzka, jest w absolutnej czołówce. W minionym tygodniu zastrzelono jednego człowieka w Stanach Zjednoczonych. To nie jest absolutnie nic, w zasadzie, godnego uwagi, dlatego, że w Stanach Zjednoczonych codziennie wiele osób zostaje zastrzelonych.
Szczególnym narodowym sportem Amerykanów jest strzelanie do dzieci w szkołach. Czasem i w przedszkolach. Jest to o tyle ważna sytuacja, nie, że ten człowiek był ważny, czy coś, bo był to zwykły pętak, który miał zwyczaj głosić przekonanie, że to, że w ciągu roku ktoś zastrzeli kilkoro dzieci, to jest cena, którą warto ponieść za to, żeby ochronić drugą poprawkę, czyli prawo do posiadania broni, wolność słowa i całą resztę. No i tak się złożyło, że człowiek, który uważał, że ludzkie życie nie jest godne ochrony i warto zawsze poświęcić kilkoro zamordowanych i zastrzelonych dzieci, żeby on mógł nosić broń, został zastrzelony.
Wszyscy się zesrali. Oczywiście natychmiast poszła fama, że to jakiś wstrętny liberalny lewak go zastrzelił. Ja trafiłem też na informację, że nieprawda, bo cała rodzina zamachowca to jakaś jedna wielka maga, więc totalni prawicowcy, nie idzie dojść.
Wszyscy się zesrali. Natomiast najgorsze jest to, że Polaki się zesrali. W Polsce ludzie, których kompletnie nie powinno obchodzić, co dzieje się w regulacjach i w przepisach państwa na drugim końcu świata, które powinno nas zainteresować tylko o tyle, o ile utrzymuje nadal wojsko na naszej wschodniej granicy i jest dla nas pewnym zabezpieczeniem na wypadek pojawienia się pierdolonych ruskich. A poza tym tak naprawdę Stany Zjednoczone, co tam się dzieje, nie powinno nas obchodzić. A ludzie się totalnie zesrali w mediach społecznościowych, że wielki męczennik, bohater chciał tylko kulturalnie dyskutować. Chciał kulturalnie dyskutować o tym, że warto zastrzelić kilkoro dzieci co roku, żeby on mógł nosić broń.
To mniej więcej tak samo jak kulturalnie w Kancelarii Rzeszy prawdopodobnie rozmawiano o tym, że zagazować tych Żydów będzie więcej Lebensraumu dla nas, nie będą chorób przenosili. Jestem absolutnie pewien, że ci ludzie nie przeklinali, przy tym nie wyzywali się, tylko kulturalnie Führer i jego doradcy rozważali w jaki sposób ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej przeprowadzić. No więc on kulturalnie chciał rozmawiać o tym, że warto zastrzelić kilkoro dzieci, żeby ochronić wolności, a jego zastrzelili.
Człowiek, który uważał, że warto jest, żeby kilka osób zginęło, żeby chronić wolność, zginął. Dokładnie tak, jak uważał, że jest do tego warte. Czemu Polacy się zesrali z tego powodu, tego nie rozumiem.
To jest jakaś totalna sraczka umysłowa, że u nas ludzie o to walczą, o tym mówią. Rozumiem, że w pewien sposób powiedzmy stanem amerykańskich przepisów dotyczących broni jest zainteresowane lobby w Polsce, które lobbuje na rzecz lepszego dostępu do broni. Jest to ten odwieczny problem, że hurdur to nie broń zabija ludzi, tylko ludzie zabijają ludzi. I nie idziemy wytłumaczyć tym ludziom, że w Stanach, gdzie każdy ma broń, strzelaniny w szkołach są tydzień albo częściej, a w Polsce, gdzie nikt nie ma broni, w ogóle nie ma strzelanin w szkołach, bo oczywiście każdy podnosi casus ze Szwajcarii, że tam każdy ma broń, a strzelanin w szkołach nie ma.
Bardzo się cieszę, że nie żyjemy w Stanach Zjednoczonych i bardzo się cieszę, że ludzie ze sraczką umysłową trafiają się głównie w mediach społecznościowych. Kiedy trafi Wam się coś takiego, kiedy w ogóle trafi Wam się głupiec w mediach społecznościowych, to pamiętajcie o jednej absolutnie obłędnej zasadzie. Polega ona na tym, że piszecie mu, że koniec dyskusji i kazacie mu spierdalać i on Wam potem odpisuje i Wy dostajecie powiadomienie o tym, że Wam odpisał. Wiecie co wtedy trzeba zrobić i wtedy trzeba zaznaczyć to powiadomienie jako odczytane, ale nie czytać tego. Absolutnie nie warto. Dobrze robi na głowę, na układ krążenia jeszcze na parę rzeczy.
Drugim takim przypadkiem, gdzie sieć się zesrała jest też zeszłotygodniowy atak dronów. W większości atrap, w sensie nieuzbrojonych dronów, które nadleciały znad Białorusi.
Część zawróciła nad Ukrainę i prawdopodobnie była uzbrojona, te zostały natychmiast zestrzelone, część rozbiła się bądź została zestrzelona nad terytorium Polski. W jednym momencie coś rozwaliło komuś dom, potem się okazało, że to podobno wcale nie był dron. Potem się okazało, że ziemniaczany Führer z Białorusi ostrzegał nas, że lecą drony.
Facet dobrze gra na różne fronty, tyle lat odkąd istnieje i odkąd rozgrywa się wojna w Ukrainie, a on cały czas się do niej nie włączył. I cały czas tam cara Putina, skurwysyna niby nęci własnym tyłkiem, a trochę go jednak trzyma na dystans, na wyciągniętą łapę. Zwolnił ostatnio bardzo dużo więźniów politycznych, nie wszystkich oczywiście, tych najważniejszych nawet zwolnienia nie rozważa.
Próbuje ocieplić wizerunek, bo czasy są jakie są. Zaskakująca jest ilość pożytecznych idiotów, którzy w sieci mówią absolutnie o wszystkim, tylko nie o tym, że tak naprawdę Ukraińcy są jedyną siłą, która stoi między nami a Rosjanami. Jeżeli Ukraińcy nie dadzą rady i przegrają tę wojnę, to nie będzie koniec wojny w Ukrainie, to będzie początek wojny w Europie Środkowej.
Nigdy dość powtarzania tego wszystkim, którzy nie rozumieją. Tak, trzeba pamiętać o Wołyniu, tak, trzeba pamiętać o UPA, tak, trzeba absolutnie o wszystkim tym pamiętać. Ale teraz to jest czas, w którym powinniśmy przede wszystkim pamiętać, że ci ludzie muszą mieć broń, drony, czołgi, rakiety i naboje, którymi mogą tłuc ruskich. Im więcej, tym lepiej. Afganistanowi zajęło to 10 lat. Jest nadzieja, że Ukrainie zajmie to dużo krócej, dlatego że Rosjanie już w pierwszym roku wojny na Ukrainie stracili więcej sprzętu i ludzi niż przez całą dekadę w Afganistanie.
A jednak, jakby nie patrzeć, środkowoeuropejski naród wyposażony w nowoczesną broń, bo mamy w końcu trzecią dekadę XXI wieku, ma większe moce przerobowe niż afgańscy górscy buntownicy z lat 80. To dobrze, pora by było, żeby ktoś wreszcie rosyjskiego niedźwiedzia porządnie wykrwawił, żeby odechciało mu się. Boję się jednak, że dopóki Putin nie zejdzie z tego świata i jego spadkobiercy nie zagryzą się w walce o schedę po nim, tak długo będzie mógł pchać chociażby mobików z saperkami na Ukrainę i wykrwawiać tamtych ludzi.
Trzymam kciuki za to, żeby nie trwało to tak długo, żebyśmy musieli zacząć się martwić jeszcze bardziej. No, a przy okazji dronów zawsze powtarzam, że trzeba robić sobie drobne przyjemności i spełniać marzenia i zawsze fascynowało mnie za każdym razem, kiedy gdzieś z południa wracałem samolotem do domu albo jak po prostu podchodziliśmy do lądowania na Okęciu, bo na Okęciu tak naprawdę są dwa kierunki, z którego można podejść, to wyglądałem, czy już przypadkiem nie przelatujemy nad moim miasteczkiem, bo jest tam taki charakterystyczny obiekt – jaz na rzece, trudno go przegapić jak się wie czego szukać, ale nie latam samolotami tak często, żeby oglądać ten widok tak często jak miałbym ochotę, w związku z tym kupiłem sobie drona, którym robię teraz zdjęcia. Latam nim za dnia, latałem nim ostatnio w nocy, raz mi się urwał trochę ze smyczy, bo wyleciałem już za daleko za drzewa, na szczęście ma mechanizm, który sprawia, że po 11 sekundach przerwy radiowej podnosi się na maksymalny pułap i zaczyna powoli kierować się w stronę, z której nadleciał, do miejsca startu.
W związku z tym szybko się znowu złapaliśmy i dogadaliśmy. Jest to ogromna frajda i tak jak przez ostatnie 20 lat chodziłem po mieście, robiłem zdjęcia, to teraz latam po mieście i robię zdjęcia, to jest taka sama zabawka jak kolejka H0, drukarka 3D i parę innych rzeczy. Mógłby ktoś powiedzieć, że jestem gadżeciarzem? Jestem gadżeciarzem, mogę sobie pozwolić na to, żeby być gadżeciarzem, mam na to i czas i zasoby i moce przerobowe, bardzo to lubię, powinniśmy sprawiać sobie przyjemności, powinniśmy czytać dobre komiksy. Przeczytałem ostatnio początek runu Absolut Batman, nie był tak groteskowy w obrazku jak wszyscy darli łacha, pierwszy run był dobry, nawet go pochwaliłem, nagrałem o tym podcast, a potem się wszystko zesrało jak zawsze.
Dobra, rozumiem, że przez chwilę dałem się oszukać, bo to jest tak, że co się przymierzę do czegoś po 2000 roku z amerykańskiego komiksu, to się odbijam i tym razem się nie odbiłem od razu, odbiłem się trochę później. Dobrze, że mam jeszcze kilka omnibusów z Rosomakiem, ze Spidermanem i z Paniszerem, które są do przeczytania, czy dałoby się jeszcze upolować znowu podwójny omnibus Norma Braefogla? Z tym może być trudniej, nie wiem czy ktoś to kiedyś jeszcze wznowi. W każdym razie jeśli chodzi o aktualny stan świata, mogłoby być lepiej, ale tak naprawdę to tylko od nas zależy jak będzie.
To nieprawda, że nie mamy możliwości. Są rzeczy z którymi możemy walczyć, są rzeczy z którymi możemy stawać szranki, którym możemy zapobiegać, którym możemy się nie poddawać.
Przede wszystkim dobrze jest pamiętać o tym takim obrazku satyrycznym już sprzed lat. Siedzi facet przed telewizorem i mówi dzisiaj rano nie włączyłem wiadomości, zapomniałem, że mam być przerażony i zdenerwowany. I jakoś tak spokojnie cały dzień mi minął. Tego sobie i Wam życzę w ten piątkowy poranek, w to piątkowe przedpołudnie.
Ja dzisiaj po południu jadę do Zielonej Góry na Bachanalia Fantastyczne. Mam nadzieję spędzić tam trochę czasu bez zastanawiania się nad stanem świata, a zastanawiając się, rozmawiając, opowiadając i słuchając o szeroko pojętej fantastyce i nie tylko. No i oczywiście będzie klasyczne afterparty, czy też w zasadzie powinno się na to mówić interparty, bo skoro jest między sobotą a niedzielą, a w niedzielę nadal jest program, to przecież to jest inter.
I pojadę tam pociągiem, a w tym roku udało mi się trafić w obie strony połączenia bezpośrednie, co nie jest oczywiste. W zeszłym roku wracałem przez Poznań. Miałem przesiadkę w Poznaniu, powiedziałem sobie o! Szybko pójdzie, bo pociąg jest podstawiony z Poznania.
Przedarłem się przez to dziwne coś, co poznańczycy nazywają dworcem. Jest to naprawdę niezła abominacja. No i wtedy okazało się, że pociąg podstawiony z Poznania spóźnił się o jakieś godzinę dwadzieścia, bo zanim wjechał na stację, to zepsuł się semafor i nie mógł wjechać na stację.
Dlatego bardzo cieszę się, że będę jechał bezpośrednio. Uwielbiam jeździć pociągiem na długie trasy. Do Zielonej Góry ode mnie trasa jest długa.
To jest czas na czytanie, na robienie różnych rzeczy, na notowanie, na przemyślenia. Kiedyś w jedną stronę przeczytałem jakiś potwór tu nadchodzi, którego nie znałem wcześniej i byłem bardzo zachwycony. Innym razem na tej samej trasie przeczytałem koniec dzieciństwa.
Też spoko, nie? I Stacja Przesiadkowa Ziemia i Pieśni Dalekiej Ziemi. Mnóstwo książek przeczytałem w pociągu do Zielonej Góry. Jeżdżę do Zielonej Góry od dziesięciu lat.
Bardzo się cieszę, że pojadę tam również dzisiaj. Życzę Wam, żeby Wasz weekend był co najmniej tak samo udany. Ten raport o stanie świata chciałem zakończyć słowami, że mam nadzieję, iż kolejny, który przyjdzie mi do głowy zrobić, będzie jednak naprawał nas nieco większym optymizmem.
Pozdrawiam Was.
								



